O TWÓRCZOŚCI INGER CHRISTENSEN – Justyna Czechowska
2 stycznia 2009 roku zmarła w Kopenhadze jedna z najświetniejszych poetek dwudziestego wieku – Inger Christensen.

W grudniu 2002 roku odbyła się na linii Praga – Puławy rozmowa między dwoma polskimi poetami. Oto niewielki jej fragment:
„Zbigniew Machej: (…) na ogłoszonej w 2000 roku przez niemieckie czasopismo „Das Gedicht” liście stu najważniejszych poetów XX. wieku Miłosz znalazł się dopiero na 93. miejscu, a wiesz, kto był na pierwszym miejscu tej listy? Ezra Pound. W pierwszej piątce byli jeszcze Apollinaire, Mandelsztam, Inger Christensen i Ungaretti. Mówi Ci coś duńskie nazwisko Inger Christensen? Mnie nie mówi nic, ale daje mi do myślenia, jak również to, że nie ma na tej liście Różewicza. (…)
Bohdan Zadura: (…) Nazwisko Christensen też mi nic nie mówi, ale pozostałe cztery jak najbardziej.”
Rozmowa dostępna jest w serwisie internetowym Biura Literackiego i jest jednym z trzech odnalezionych tekstów pojawiających się po wpisaniu w wyszukiwarkę Google (z ograniczeniem do języka polskiego) hasła Inger Christensen. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że poetka pozostaje nieznana w gronie Zadura-Machej, a także, jak sądzę, i szerszym gronie, nie tylko poetów Biura Literackiego. A jednak dziwi. Mnie dziwi i niepokoi. Mniej zaskakujący jest w naszym polskim kontekście fakt, że jedyne nieznane rozmówcom nazwisko wśród wymienionej piątki (przypomnę: najważniejszych poetów dwudziestego wieku) należy do kobiety. Zaczynamy się do tego przyzwyczajać? Niedobrze. Niebezpiecznie. Nie wspominając już o tym, że niesprawiedliwie – przysłówek w tym kontekście przestarzały, ale jak się okazuje nie u nas. Zbigniew Machej dodaje, że sprawa „daje do myślenia”. Szkoda, że owo „daje do myślenia” jest tylko kurtuazyjnym wypełnieniem zdania, w którym poeta (i tłumacz) mówi, jak bardzo dziwi go brak Różewicza na wspomnianej liście. Istnieje oczywiście także inny możliwy powód nieobecności duńskiej poetki w świadomości polskiego czytelnika, język, w którym pisała jest słabiej znany niż francuski Apollinaire’a, rosyjski Mandelsztama czy włoski Ungarettiego. A jednak ten mały język i „mała” (w stosunku do jakiej?) literatura, którą znamy przede wszystkim dzięki Kierkegaardowi, Andersenowi i ewentualnie Karen Blixen, nie stanowiły przeszkody dla czytelników z całego świata, dla których nazwisko Christensen jest znacznie bardziej oczywiste niż w Polsce.
(więcej…)